Witam serdecznie!
Powoli wracam z "zaświatów" po pierwszym zachłyśnięciu się wszelkimi cudami i cudeńkami jakie można dostać w sklepach w Holandii. Jest taki wybór, że nie miałam chęci na tworzenie czegokolwiek, a po prostu upajałam się tym, co jest dostępne od ręki. Ale pierwszy szał minął i w końcu trzeba zakasać rękawy, i zacząć działać. Ale na efekty musicie jeszcze trochę poczekać, gdyż dzisiejszy post będzie o naszych podróżach, tych małych i dużych. Miejscach, do których lubimy wracać. Takim miejscem jest na pewno Efteling - jeden z największych parków rozrywki w Europie. Jest to baśniowe, niemal magiczne miejsce, które zachwyci nie tylko dzieci, ale i tych nieco starszych:) Park jest niezwykły, pełen wróżek, elfów, bohaterów bajek. Jest ogromny - mieści się na 72 hektarach! Nie sposób zwiedzić go przez jeden dzień, ba! w tym roku byliśmy już po raz drugi i ciągle znajdujemy na mapie miejsca, gdzie zabrakło nam czasu żeby dotrzeć. Ale wystarczy tych "ochów" i "achów", czas na fotorelację.
Już samo wejście i kasy robią wrażenie.
"Latający Holender" - to najbardziej oblegana atrakcja w całym parku, dla zwiedzających, którzy rządni są mocnych wrażeń i mają co najmniej 120 cm wzrostu. Mojej córce zabrakło dosłownie kilku centymetrów.
Spływ rwącą rzeką to niezwykle mokra atrakcja, mało komu udaje się wyjść z niej w suchym ubraniu...
Spotkaliśmy po drodze kilka smoków, zionęły ogniem szczególnie gdy dziewczynki chciały zabrać im skarby:)
Kolejną atrakcją dla żądnych wrażeń (czyt. mojej Amy) był HALVE MEAN, wiedząc już co mnie czeka wolałam robić zdjęcia...
Moi oczywiście usiedli przy samym końcu, szukajcie ich w czwartym rzędzie od góry.
W tym roku udało nam się dotrzeć do baśniowego lasu, spotkaliśmy Czerwonego Kapturka, Śpiącą Królewnę, krasnoludki i wielu innych bohaterów znanych nam bajek.
Wioskę krasnali można było podglądać góry, poruszając się ślimakowym pojazdem:)
Ale żeby zobaczyć cały park z góry trzeba wejść na PAGODE i z 40 metrów obejrzeć jak rozległy jest park. W dole widać gondole, którymi pływaliśmy karmiąc kaczuszki.
Można też zobaczyć mrożącą krew w żyłach kolejkę JORIS EN DE DRAAK, gdzie po drewnianych torach ścigają się dwie kolejki z szybkością 75km/h. Jak twierdzi moja Ama, ta była najstraszniejsza...
To oczywiście tylko część atrakcji jakie są w parku.
Zdjęcia nie oddają w pełni uroku tego miejsca, na pełny efekt składają się jeszcze dźwięki, zapachy...
Szczerze polecam wszystkim odwiedzenie tego miejsca, jest po prostu bajeczne i jeśli będziemy mieli jeszcze kiedyś okazję na pewno tu wrócimy!
Pozdrawiam serdecznie!
Femke